Wakacyjny dziennik trenera, czyli

wspominki i refleksje Piotra Kusia po kilkudniowym pobycie w Italii, przy okazji udziału „rekordzistów” w Venezia Fustal Cup.

DZIEŃ 1

Po północy wyruszyliśmy w podróż, bardzo długą podróż – do pokonania ponad 1000 kilometrów. Cel podróży – Caorle, jedno z najbardziej urokliwych miast na północnym wybrzeżu Adriatyku. W Caorle znajdziemy przepięknie odrestaurowaną starówkę, szerokie plaże, nadmorskie bulwary, port jachtowy i aquapark. Czego chcieć więcej? I najważniejsze…  halę, w której jak co roku odbędzie się turniej futsalowy. Zgodnie z oczekiwaniami podróż była męcząca.  W okolicach Cieszyna po raz pierwszy usłyszałem sakramentalne pytanie – długo jeszcze?  W miarę, gdy licznik naszego autokaru prowadzony przez panów Wojtka i Tomka „nabijał” kilometry, jego częstotliwość narastała i zaczynała stanowić konkurencję dla drugiego  pytania – kiedy postój? Brno, Wiedeń, Graz, Udine – to miasta, które widzieliśmy  z okna naszego klubowego autokaru.

DZIEŃ 2  temperatura > 35 stopni  C Mustafa czuwa 

Cel podróży osiągnięty. Jesteśmy w hotelu. Za oknem basen. Pierwszy posiłek – poznajemy prawdziwą włoską kuchnię -  spaghetti bolognese zagościło na naszych stołach od pierwszej chwili. Słynny włoski makaron w postaci długich, cienkich nitek z mielonym mięsem i sosem pomidorowym. Wyjątkowe spaghetti podawane jest także ze szpinakiem, różnego rodzaju serami, grzybami, owocami morza, mięsem, pomidorami, bakłażanami, Pesto i na setki innych sposobów. Do tego jest lasagne,  włoskie wędliny: mortadela i szynka parmeńska oraz  …frytki i kurczak. Porządku w długiej kolejce pilnuje Mustafa, Włoch ważący grubo powyżej 100 kilogramów. Mało włoskie imię Mustafa nadała mu moja żona. Imię przylgnęło do niego, a Mustafa pilnujący porządku przy jedzeniu był czymś równie pewnym jak temperatura 35 stopni  Celsjusza.

DZIEŃ 3  temperatura > 35 stopni  C. Mustafa czuwa

Dziś rozpoczęty został turniej futsalu z udziałem drużyn z Włoch, Hiszpanii i Polski  - gry w pięcioosobową odmianę piłki nożnej, której pierwszy pokaz odbył się latem 1930 roku w Montevideo.  I tu jeszcze trochę o historii dyscypliny. W pierwotnym zamyśle ta odmiana futbolu przeznaczona była dla dzieci i młodzieży, bowiem rozmiary placów gry dostosowano do ich potrzeb oraz możliwości.  Pierwsze Mistrzostwa Świata w halowej piłce nożnej FIFA odbyły się w styczniu 1989 roku w  holenderskim Rotterdamie  i zakończyły triumfem Canarinhos. Uczestniczyło w nich 16 zespołów narodowych. W 1992 impreza nazywała się już Mistrzostwami Świata w piłce pięcioosobowej FIFA i została rozegrana w Hongkongu. Od mistrzostw w 1996 r. w  Gwatemali obowiązuje obecna nazwa, - Mistrzostwa Świata w futsalu FIFA. Piłką nożną, którą wzgardliwie ktoś nazywa – niszową, uprawia na cały świecie kilkanaście milionów ludzi! To tak dla wiedzy domorosłych fachowców, których i tak ten fakt nie przekona do popularności futsalu.

DZIEŃ 4   temperatura > 35 stopni  C. Mustafa czuwa

Kolejny dzień według tej samej reguły, kolejny dzień spędzony w dwóch halach. Jedna z nich zdumiewa podobieństwem do wielu … wyburzonych hal przemysłowych w naszym mieście. Włosi mieli pomysł - zagospodarowali ją na rzecz sportu. Tutejszy związek piłkarski dostarczył do hali wykładzinę czarno-niebieską. Nieprzypadkowo piszę o jej kolorze, Włosi na niej właśnie wygrali Mistrzostwo Europy w Antwerpii. Odkupili ją od Belgów i teraz obwożą ją z miejsca w miejsce po swoim kraju! Niebieski kolor przypomniał mi o naszej, „rekordowej” wykładzinie z Ligi Mistrzów. Rekord i Włosi z szacunkiem odnieśli się do swoich sukcesów.

Jedna z turniejowych aren.

DZIEŃ 5  temperatura > 35 stopni  C. Mustafa czuwa, a ratownicy walczą

I jeszcze jeden dzień według tego samego rozkładu: śniadanie, basen, obiad, cudowny Aquapark, kolacja, spacer na plażę. I gdzieś po drodze kopanie piłki. Mój kontakt z piłką nożną trwa prawie …40 lat. To tyle ile w sumie ma pierwsza piątka drużyny U-8. Przerażenie? Nie – refleksja. I dopiero tu mam kontakt z takimi sportowymi firmami jak Padova, Siena, Ascoli, Lazio Rzym – futbolowe drużyny tych klubów grały lub grają w Serie A. Rekord Bielsko-Biała – Lazio Rzym, robi wrażenie, przynajmniej na mnie. Prawdziwe Lazio w błękitnych strojach, z „ichniejszym” orłem na koszulce. A potem rozglądam się po hali, a tu kierownik drużyny z Ascoli w biało-zielonej koszulce Rekordu, etc., etc. Nasi w koszulkach Lazio, młodzi Włosi w koszulkach Rekordu – sportowa globalizacja. Godzina 17:45. to moja  ulubiona chwila  w Aquaparku. Z jednej strony to smutny moment – zaczynają zamykać, ale umęczenie wysoką temperaturą powoduje, że chcemy już wychodzić. Pilnie obserwuję walkę  ratowników z naszymi chłopcami. Ratownicy skazani są na trudną przeprawę. Nasi potrafią atakować. U-8 naciera na basen całą falą. Mateusz z lewego skrzydła, inni z prawego. U-10 napiera na dużą zjeżdżalnię. To trudniejsze. Tu atakować można tylko środkiem – na zjeżdżalnię prowadzi tylko jedno wejście. I tu niestety przewagę mają ratownicy.

Autor bez zwyczajowego dla siebie ortalionowego dresu.

DZIEŃ 6 temperatura > 35 stopni  C. Mustafa wciąż czuwa

Jedyny w trakcie naszego pobytu burzowy dzień, niepodobny do wcześniejszych, ani do tych, które nastąpiły potem. Powoli pakujemy się i równocześnie szykujemy do dnia finałowego. Po sportowemu należałoby powiedzieć – cisza przed burzą. A tu burza w realu. Taka rzeczywista i to jeszcze połączona z burzą piaskową, która sięga od brzegów Adriatyku, od plaży, po obrzeża Caorle. Ot, taka anomalia pogodowa, z którą stykam się po raz pierwszy w życiu. A w stołówce nadal królują – makaron i Mustafa. Nie jestem się w stanie przekonać do makaronu w żadnej postaci. U mnie dominuje chyba takie śląskie przyzwyczajenie do kuchni, pozostaję przy kurczaku i frytkach.

DZIEŃ 7 temperatura > 35 stopni  C. Mustafa czuwa i ma na imię Fabio!

Pierwszy raz trenerzy i inni dorośli zjedli wcześniej. To było jak ostatni etap Giro d’Italia = taki etap przyjaźni; najlepsi pozwalają tym słabszym przyjechać szybciej do mety. Tym razem Nikuś  i  Mateusz zjedli w drugiej turze. Do tej pory mecze oglądałem ukradkiem i fragmentami. Finały to co innego. Pierwszy z nich obejrzałem z dumą i zachwytem. Nasza najmłodsza grupa wygrała swój finał w kapitalnym stylu. Młodzi chłopcy  w biało-zielonych strojach z napisem REKORD grali z rozmachem, świetnie operowali piłką. Trzech z nich ma już dziś ogromny sportowy potencjał. Technika, drybling, szybkość, sportowa dojrzałość (tak, tak – wiem co piszę!), boiskowa pracowitość … Nasi najmłodsi i jedna z drużyn hiszpańskich to moim zdaniem dwie najlepsze ekipy w turnieju bez podziału na kategorie. Trenerzy! Będę używał Waszych imion. bo  to moi koledzy. Andrea wprowadza nasz klub w inny, międzynarodowy format. Włosi i Hiszpanie w piłce kopanej to lepszy świat. Nieprzypadkowo piszę kopanej. Kto zna piłkę nożną pięcio- i 11-osobową wie w czym rzecz. Jest dla  mnie najlepszym w Polsce specjalistą od futsalu. Bogdan szefuje naszej Akademii, jest cierpliwy, wie że piłkę buduje się latami. Maciek potrafi trenować ludzi, którzy  w Bystrej są od niego starsi, a w naszej Szkółce, aby z nimi porozmawiać musi siadać na parkiet. I wreszcie Kuba. Pomaga w pracy wielu grup, od starszego juniora do kilkulatka, i jeszcze pracuje z dziewczynami. I wszystko robi dobrze, z zaangażowaniem. A oprócz tego świetnie zna język włoski, potrafi zjeść górę makaronu, frytek itd. i nie… przytyć! Po zakończeniu turnieju sponsor obdarował uczestników turnieju m.in. makaronem. Pomysł okazał się niestety niezbyt fortunny – Hiszpanie wpadli bowiem na pomysł, że makaron jest świetnym substytutem confetti. Wygląd hali po makaronowej bitwie nie nasuwa mi żadnych porównań z mojego długiego życia. Gdyby nie doskonały pomysł trenera Kuby, który zaproponował, aby do hali wjechał…samochód odkurzający ulice i oczyścił parkiet, miotły nie zdążyłyby pewnie pozbyć się grubej warstwy makaronu do całkowitej utraty włosia. Aha, okazało się, że Mustafa na imię ma Fabio.

DZIEŃ 8 temperatura < 35 stopni  C. Polska

Ochłonąłem, nabrałem dystansu. Dzwonię do Szefa, dziękuję. Nie sposób nie podziękować, także innym: rodzicom,  którzy pomogli mi dotrzeć z rodziną do Włoch, kierowcom, „Mojowi”, czyli naszej służbie medycznej (ratował moje przypalone przez słońce stopy), szkoleniowcom i zawodnikom. Szlachectwo zobowiązuje! Można być kibicem Manchesteru United nigdy nie będąc na Old Trafford. Często słyszę zarzut, że Rekord Bielsko-Biała jest klubem bez kibiców. Można być sympatykiem Rekordu nigdy nie będąc na meczu seniorskich zespołów. Być kibicem Rekordu to także oglądać mecz trampkarzy, czy wpłacić jeden procent swojego podatku na rzecz klubu. To zaufanie do naszej pracy i powierzenie nam czyjegoś talentu. To dobre słowo, napisane i wypowiedziane. Myślę, że  nasz klub wie, dokąd idzie. Ale, żeby się o tym przekonać wcale nie trzeba jechać do Italii.

Piotr Kuś

 

 

SPONSOR TECHNICZNY: PARTNERZY: PATRONI MEDIALNI: