Sztuka opanowania kryzysu


 

„Biało-zielona” ekipa juniorów młodszych w krótkim czasie przeszła niesłychaną metamorfozę.

W tym kontekście równie dobrze można powiedzieć o huśtawce nastrojów i tym podobnych odczuciach. W każdym razie po starcie sezonu 2015/2016 bielszczanie zamykali tabelę rozgrywek I Wojewódzkiej Ligi Juniorów Młodszych. Mimo, iż był to dopiero początek jesiennych zmagań widmo ewentualnego spadku było całkiem realne. „Reaktywacja” nastąpiła w najbardziej oczekiwanym i newralgicznym momencie, w wygranym 1:0 spotkaniu z Podbeskidziem. Zwycięstwo z lokalnym konkurentem dało podopiecznym Szymona Niemczyka (na zdjęciu poniżej) psychicznego „kopa”. W ślad za nim przyszły kolejne punkty, a na koniec bezpieczna od stresu (czyt. spadku) lokata. M. in. o tym w rozmowie ze szkoleniowcem juniorów młodszych Rekordu.

Czy po trzech porażkach „na dzień dobry” w lidze nie opadł Was blady strach?

- Oczywiście! A to był tylko jeden tydzień, chyba najbardziej dla mnie pamiętny okres z tej rundy. Graliśmy w rytmie sobota-środa-sobota, wszystkie mecze przegraliśmy, nie zdobywając nawet jednego gola. Siłą rzeczy, było gorąco.

Obraliście chyba najlepszy moment na przełamanie – derby?

- Tak, zresztą powiedzieliśmy sobie w szatni, na przedmeczowej odprawie – kiedy się przełamać, jeśli nie wtedy? Udało się wygrać z Podbeskidziem. Podsumowując tamten czas powiem, że nie martwiłem się wówczas o wyniki, a raczej o głowy chłopaków. To była „masakra” przegrać trzy mecze pod rząd na starcie i w jeden tydzień – coś strasznego. Każdy trening w tym czasie wyglądał tak, że wpierw było 20 minut „terapii psychologicznej” w szatni, a dopiero później wychodziliśmy na boisko. Nie chcę już wracać to tamtych chwil.

Ale było to niewątpliwe doświadczenie dla chłopaków, jak i dla Ciebie.

- Jak najbardziej, każdy się uczy przez całe życie.

Czy ten zespół jest bardziej zlepkiem indywidualności, czy też określiłbyś go raczej jako team w pełnym tego słowa znaczeniu?

- Raczej to drugie. Zresztą analizując ten fatalny początek sezonu, z czego wzięło się to pasmo porażek, doszliśmy do wspólnego wniosku, że nie ma na boisku lidera, takiej osoby, która wzięłaby ciężar odpowiedzialności na siebie. Nie ma takiej postaci, która w momentach, kiedy nie idzie pociągnie to wszystko za sobą. Musieliśmy tego dokonać wspólnie. Dlatego właśnie skłaniam się ku tej drugiej opcji, to w mojej ocenie jest drużyna, jest to kolektyw.

Wspominaliśmy o trudnych momentach minionej rundy, a co po jej zakończeniu najbardziej cieszy trenera?

- To, że zaczęliśmy z czasem regularnie punktować. Osiągaliśmy niezłe wyniki z drużynami z czołówki, choćby z awansującym na szczebel makroregionalny Ruchem Chorzów. Zremisowaliśmy u siebie w dość niezwykłych okolicznościach. Przegrywaliśmy 0:2, wyszliśmy na prowadzenie 3:2, a w doliczonym czasie padł gol na 3:3 dla chorzowian. To był najlepszy rywal z jakim przyszło nam grać tej jesieni. Dodam, że rewanżu ograliśmy Ruch na wyjeździe 1:0, choć nie był to już tak mocny personalnie przeciwnik. Niemniej trzeba zauważyć, że Ruch do awansu potrzebował wówczas zwycięstwa, żeby nie oglądać się na rezultaty innych spotkań w lidze. Motywacji więc rywalom nie brakowało. Od strony taktycznej, szczególnie w defensywie, zagraliśmy wtedy bardzo dobrze.

Co zatem należy uczynić, aby runda wiosenna była spokojniejsza?

- Pamiętajmy, że zmieniają się w lidze cztery zespoły, to jest połowa stawki. Cztery odpadły, pojawi się tyle samo nowych drużyn w ich miejsce. Trudno dziś wyrokować co wniosą do ligi nowe ekipy z Jastrzębia, ze Stadionu Śląskiego Chorzów, częstochowskiej Skry i Piasta Gliwice.

Owszem, o beniaminkach nic na razie nie wiadomo, ale co „rekordziści” mogą zrobić we własny zakresie, żeby uniknąć stresowych sytuacji?

- W obronie graliśmy przez ostatnie miesiące naprawdę dobrze, mimo wielu straconych bramek. Analizujemy skąd one się wzięły, gdzie tkwiła przyczyna. Z 19-stu utraconych goli aż osiem padło po błędach indywidualnych. Przykładowo – ktoś nie trafił w piłkę w pobliżu własnej bramki, a ktoś przypadkowo trafił w nią właśnie do swojej bramki. Tak się nam przydarzyło dwukrotnie. Jasne, że na tym poziomie nie powinny się zdarzać takie pomyłki, ale tych goli nie było w sumie aż tak wiele. Tu nasze statystyki są porównywalne do drużyn ze środka tabeli. Ta drużyna dobrze spisuje się w defensywie, natomiast postaram się poprawić organizację gry w ataku i generalnie mówiąc – skuteczność. Nie mamy niestety w zespole człowieka z umiejętnością zachowania zimnej krwi w polu karnym przeciwnika.  W większości jesiennych potyczek stwarzaliśmy sobie dużo sytuacji podbramkowych, ale nie potrafiliśmy tego przełożyć na wysoki wynik. Tu wyjątkiem jest wygrany mecz ROW-em Rybnik 5:0. Wychodziło nam wtedy dużo, co wcale nie znaczy, że mieliśmy więcej okazji niż np. w dwumeczu z Odrą Wodzisław Śląski. Przywoływałem ten przykład już wielokrotnie, ale z ponad dwudziestu sytuacji do zdobycia gola nie trafiliśmy w dwóch meczach ani razu! Ten element nie jest w naszym wykonani tragiczny, ale jest co poprawiać i nad czym pracować. Jednym ze sposobów na postęp w organizacji gry ofensywnej jest poszukanie nowych ludzi. Mam zapisanych w notesie kilka nazwisk i jeśli uda się pozyskać np. dwóch nowych graczy, powinno to pójść do przodu.

Nachodzi zima, w tym czasie Twoi podopieczni wystąpią na kilku frontach.

- Jak to w Rekordzie (śmiech). Muszę być elastyczny w opracowaniu okresu przygotowawczego. Dość późno, bo w połowie lutego, odbędą się finały futsalowych Mistrzostw Polski do lat 16-stu, a nie wątpię, że w nich wystąpimy. Po nich należałoby dać chłopakom kilka dni wolnego, a do startu ligi zostanie około pięć tygodni. Wiadomo, że treningi futsalowe rozwijają różne cechy – motorykę itd., ale już w przypadku techniki jest inaczej. Jest styczność z inną piłką, z inną nawierzchnią. Będę więc musiał być bardzo ostrożny w treningu. Czasu nie będzie wiele, ale chłopcy będą w nieustannym treningu, nie będziemy więc zaczynać od zera.

Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję.

TABELA ROZGRYWEK

TP/foto: PM

 

Komentarze:

SPONSOR TECHNICZNY: PARTNERZY: PATRONI MEDIALNI: