Zima będzie pracowita

W trenerskich rozważaniach po rundzie jesiennej pora na dwugłos szkoleniowców juniorskich zespołów Rekordu.

Mirosław Szymura: - Wciąż trudno mi o całościową ocenę rundy po porażce 0:5 w Sosnowcu. Obraz minionych miesięcy byłby całkiem popsuty, gdyby patrzeć wyłącznie przez pryzmat meczu z Zagłębiem, dlatego  tylko krótko odniosę się do tego spotkania. Traktuję przegraną jako wypadek przy pracy i w pewnym stopniu winę biorę na siebie. Trochę przekombinowałem z wyjściowym składem, mogłem go ustawić inaczej. Teraz to już jest „musztarda po obiedzie”, ale przegrana kładzie się cieniem na dość udanej rundzie w naszym wykonaniu. Mimo kiepskiego startu w rozgrywkach, po dwóch porażkach 0:1, wiedziałem, że potencjał zespołu i jego możliwości są wyższe. Uważam, że na finiszu powinniśmy mieć o trzy, cztery punkty więcej. Warto np. zwrócić uwagę, że z siedmiu przegranych spotkań w pięciu ulegliśmy jedną bramką. Wcale nie czuliśmy się w tych meczach gorsi od rywali, a o porażkach decydowały niuanse. Można dywagować nad indywidualnymi błędami w grze obronnej, ale nie można zapomnieć o sytuacjach, których nie wykorzystywaliśmy. Biorąc pod uwagę jedynie stracone bramki, to legitymujemy się bodaj czwartym wynikiem w lidze. Gdyby nie wspomniany rezultat z Sosnowca oraz przegrana 3:5 z Rakowem Częstochowa, ta statystyka byłaby jeszcze lepsza! Dlatego trudno mi uznać naszą lokatę za w pełni zadowalającą, zwłaszcza że częstokroć zawodziliśmy strzelecko. W każdym ze wspomnianych meczów przegranych różnicą jednego gola mieliśmy swoje sytuacje podbramkowe. Ale były też takie spotkania jak m.in. ze Stradomiem Częstochowa czy Czarnymi-Góralem, gdzie na brak skuteczności absolutnie nie mogę narzekać. Generalnie odnosząc się do naszej gry w rundzie jesiennej wydaje mi się, że zabrakło nam regularności i odrobiny fartu. Tu niemal idealnym przykładem mógłby być nasz mecz z Górnikiem Zabrze, po którym nawet szkoleniowcy rywala uznali wynik (0:1 – przyp. TP) za szczęśliwy dla siebie. Cieszą natomiast zwycięstwa w prestiżowych spotkaniach z Ruchem Chorzów, Piastem Gliwice, czy GKS-em Katowice. Te mecze są dla nas wyznacznikiem na najbliższe miesiące, bo wybiegając trochę w przyszłość sądzę, że jeszcze nie wycisnąłem z tego zespołu wszystkiego co najlepsze. Na razie mamy jeszcze trochę czasu na analizę całej rundy w wykonaniu całego zespołu oraz w kontekście indywidualnym. Na pewno borykaliśmy się przez te miesiące z problemami w obsadzie bramki. Jeszcze latem wydawało się, że tu akurat możemy być spokojni. Tymczasem okazało się, że w kwestii Toli Kozaczuka barierą są wymogi formalne, które sfinalizujemy zaraz na początku przyszłego roku. Z kolei Mirek Dziedzic szybko nabawił się dokuczliwej kontuzji. Podobnie rzecz miała się z Robertem Jastrzębskim, który zmagał się z przewlekłym urazem. Pozycja golkipera  miała być  naszym filarem, fundamentem, a okazała się pewnego rodzaju kłopotem. To w jakiejś mierze jest również „kamyczkiem w moim ogródku”, jako trenera klubowych bramkarzy. Mam nadzieję, że już od stycznia ta sytuacja, przede wszystkim zdrowotna, unormuje się. Tyle o bramkarzach, a o obronie świadczą przytoczone przeze mnie statystyki. Na pewno wiodącymi  jej postaciami byli – Szymon Harat i Seweryn Włochowicz. U graczy przednich formacji najbardziej widoczna była…nierówna forma. Pomocnicy i napastnicy na wyróżnienia będą musieli zapracować w rundzie rewanżowej. Na pewno stać ich na lepszą, skuteczniejszą grę. Mamy dwa cele na zimowy okres przygotowawczy – spokojnie popracować głównie nad ofensywą i ustabilizować sytuację w bramce, co traktuję osobiście jako swój punkt honoru. I już na koniec trochę generalizując powiem, że cały czas w naszej pracy mamy świadomość, że stanowimy bezpośrednie zaplecze naszych trzecioligowców. Trener naszego seniorskiego zespołu – Wojciech Gumola, starał się nam pomagać w bieżącej pracy. My natomiast mając na uwadze oczywisty priorytet zespołu trzeciej ligi staraliśmy się dopasować do niego swój rytm treningowo-meczowy. Inną, cenną nauką okazała się dla chłopaków kilkudniowa eskapada do Niemiec i konfrontacja z rówieśnikami z Norymbergi (na zdjęciu powyżej).

I Wojewódzka Liga Juniorów – Rekord Bielsko-Biała

7. miejsce – 15 meczów, 22 punkty, 7 zwycięstw, 1 remis, 7 porażek, gole – 30:24

Krzysztof Dybczyński: - Cyfry i statystyki to jedno, ale gdybyśmy nie stracili gola na 1:1 w meczu z Podbeskidziem w przedostatniej kolejce, wówczas od lidera dzieliłyby nas tylko dwa punkty. Optymizmem napawa mnie to, że wiosna w naszym wydaniu jest z reguły lepsza. O to jestem spokojny. Wiem jednak, że porażki z Piastem Cieszyn i Zaporą Porąbka nie powinny nam się przytrafić. Jestem przekonany, że w rundzie rewanżowej to poprawimy, zrewanżujemy się. Na pewno zimą popracujemy między innymi nad zachowaniem w obronie przy stałych fragmentach. To było niepokojące dla mnie zjawisko, bo w takich okolicznościach straciliśmy chyba siedemdziesiąt procent bramek. A pozytywy? W sumie postawa chłopaków przez całą rundę. To jest dla mnie mobilizujące i nastrajające optymistycznie. Przy tak wykonywanej pracy treningowej jak dotychczas jesteśmy w stanie wygrać całe rozgrywki.

II Wojewódzka Liga Juniorów – Rekord II Bielsko-Biała

5. miejsce – 10 meczów, 20 punktów, 6 zwycięstw, 2 remisy, 2 porażki, gole – 59:11

TP

Komentarze:

SPONSOR TECHNICZNY: PARTNERZY: PATRONI MEDIALNI: