"Rekordziści" z brązowym medalem MP w sezonie 2015/2016!

Rekord Bielsko-Biała – Red Devils Chojnice 3:2 (2:1) 

Rekord: Kałuża – Wachuła, Douglas, Biel, Marek, Janovsky, Szymura, Popławski, Kmiecik, Czernek, Cichy, Polasek, Nawrat

1:0 Biel (2. min.)

2:0 Szymura (9. min.)

2:1 Kolesnik (20. min.)

2:2 Holy (25. min.)

3:2 Wachuła (33. min.)

Sam mecz - jak cały sezon w wykonaniu bielszczan, pełen dramaturgii i emocji, ale zwieńczony sukcesem.

Obie drużyny położyły na szalę wszystko co mogły – ambicję, umiejętności, maksymalne zaangażowanie i potencjał jakim na ten dzień dysponowały. Z tej bitwy, która dla chojniczan okazała się ostatnią w wojnie o brązowy medal, zwycięsko wyszli rekordziści.

Kiedy Łukasz Biel trafił na 1:0 zegar wskazywał dokładnie jedną minutę i jedną sekundę od rozpoczęcia meczu. W niemal identyczny sposób rozpoczął się mecz rozegrany w ubiegłą niedzielę w Chojnicach – Biel pokonał Mario Modrusana 23 sekundy wcześniej, więc wszystkim kibicom Rekordu zamarzył się scenariusz z tamtego spotkania – wysoko wygranego przez naszą drużynę. W 9 minucie zagranie lobem Artura Popławskiego do Piotra Szymury i kapitan bielszczan, nie tyle mocnym co precyzyjnym strzałem podwyższył prowadzenie - było już bardzo dobrze.

Po dziesięciu minutach gry wszystko układało się dla nas idealnie, nawet szczęście było przy biało-zielonych – tylko w tej kategorii można rozpatrywać „pudła” Sebastiana Wojciechowskiego, który w 11 minucie w ciągu 20 sekund dwukrotnie nie trafił do z bliska, praktycznie do pustej bramki – w obu przypadkach po podaniach Łukasza Sobańskiego. Trzy minuty później wydawało się, że Oleksandr Bondar zrobił wszystko jak należy, jednak Michała Kałużę świetnie w tej sytuacji zaasekurował Jan Janovsky broniąc strzał Bondara... twarzą. Swoje okazje mieli również zawodnicy z Bielska, m.in. potężna „bomba” Biela trafiła w wewnętrzną część poprzeczki, po czym piłka odbiła się tuż przed linią bramkową. Z punktu widzenia naszego zespołu kontaktowa bramka padła w najgorszym możliwym momencie – 30 sekund przed zejściem obu drużyn na przerwę, strzał z 11 metrów oddał Witalij Kolesnik, piłka odbiła się jeszcze od Michała Marka myląc Kałużę i przewaga Rekordu zmalała do jednej bramki.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej części gry, bardzo bliski pokonania Modrusana był Roman Wachuła – piłka po jego strzale odbiła się od słupka, następnie od Biela i wyszła na aut bramkowy. Kilka następnych minut to najmniej efektowny okres w tym pojedynku – w poczynaniach obu drużyn sporo było chaosu, a sytuacji podbramkowych - „jak na lekarstwo”. Zmiana rezultatu nastąpiła w 25 minucie – najpierw pojedynek „oko w oko” z bramkarzem przyjezdnych przegrał Szymura, w rewanżu dokładne dogranie Sobańskiego i Michal Holy, będąc metr przed bramką, pokonał Kałużę doprowadzając do wyrównania.

Nie było więc powtórki z Chojnic – w 25 minucie wszystko zaczęło się w zasadzie od początku. Emocji było co niemiara ale nie ma co ukrywać – pod względem czysto sportowym, mecz rozegrany w piątek był dużo lepszy. Ostatecznie z tej „wojny nerwów” zwycięsko wyszli rekordziści. W 33 minucie meczu, kontratak wyprowadził Popławski, zagrał na prawą stronę do Wachuły, który mocnym strzałem w „długi róg” bramki Modrusana zdobył, jak się potem okazało, zwycięską bramkę dla naszej drużyny. Ten gol był także swoistą nagrodą dla ukraińskiego rekordzisty, który był najlepszym zawodnikiem sobotniego spotkania, a w bielskim dwumeczu z Red Devils, oddał największą ilość (w większości celnych) strzałów na bramkę rywala.

Ostatnie pięć minut, to gra podopiecznych Olega Zozuli z wycofanym bramkarzem. Przed tygodniem to właśnie ten wariant gry Czerwonych Diabłów sprawiał sporo problemów naszej drużynie. Dziś było inaczej – biało-zieloni zagrali przeciwko pięciu rywalom w polu perfekcyjnie, nie dopuszczając w zasadzie do żadnej groźnej sytuacji pod własną bramką. Gdy zegar "odmierzył swoje”  nie pozostało nic innego jak cieszyć się ze zdobycia brązowego medalu!

MH / foto: PM

Komentarze: