- Szanujemy zdobyty punkt, ale nie z naszej winy straciliśmy dwa – mówi na wstępie pomeczowego komentarza kapitan bielszczan.

Dziś już zdecydowanie spokojniejszy, podchodzi do sobotnich wydarzeń w Szczecinie bardziej na wesoło niż z rozżaleniem - kapitan Rekordu - Piotr Szymura. Nie ukrywa jednak, że drużyna czuje się w pewien sposób „okradziona” z dwóch punktów.

To było wyjątkowe spotkanie, mam na myśli nie tylko aspekt sportowy. Zacznijmy może od organizacji i atmosfery tego meczu. Jak to  odczuwałeś z boiska?

- Chyba wszystko już w tej kwestii zostało powiedziane. Nie ma co ukrywać, że braliśmy udział w wydarzeniu bez precedensu jeżeli chodzi o nasz ligowy futsal. Z reguły gramy dla publiczności liczącej kilkaset osób, a tu w pięknej hali ogląda nas 5000 ludzi! Jeżeli chodzi o mnie to nie ukrywam, że jest to ogromnie motywujące i pozwala z siebie wyzwolić dodatkowe pokłady energii. Na samym parkiecie raczej się wyłączam i istnieje dla mnie tylko prostokąt o wielkości 20 na 40 metrów. Ale cała otoczka na pewno dla każdego z nas była czymś wyjątkowym.

 No to część sportowa, jak oceniłbyś przebieg meczu i naszą grę?

- Nie miałem okazji zobaczyć jeszcze meczu w całości, a jedynie fragmenty, ale podtrzymuję to co mówiłem na pomeczowej konferencji. Remis jest sprawiedliwy, jeżeli chodzi o przebieg gry. Pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu. Za mało biegaliśmy, nie podejmowaliśmy ryzyka. Dodatkowo szybko stracona bramka spowodowała, że Pogoń nastawiła się na wykorzystywanie naszych błędów. Na szczęście na wysokości zadania stanął Bartek (Nawrat przyp. M.H), i gdy popełniliśmy błąd to on go naprawiał. W drugiej połowie graliśmy już zdecydowanie lepiej. Można powiedzieć, że z każdą minutą rozkręcaliśmy się i w końcówce wyszliśmy na prowadzenie. Gdybyśmy wtedy odskoczyli na dwie bramki to byłoby „po meczu”. Niestety błąd w ustawieniu przy rzucie rożnym oraz niewytłumaczalna decyzja sędziów pozbawiły nas wygranej. Ale trzeba oddać, że Pogoń również zagrała niezłe zawody, stąd z niedosytem, ale szanujemy ten punkt.

Nieuznana bramka i kontrowersje  związane z tą decyzją sędziowską trochę położyły się cieniem na tym spotkaniu.  Dodajmy, że sędziowie również między sobą nie byli zgodni w ocenie. Ty próbując uspokajać kolegów dostałeś przy okazji żółtą kartkę. Jak ocenisz tę sytuację?

- Ten sezon jest niestety pod względem kontrowersji najgorszy od lat... Praktycznie co kolejkę zdarzają się naprawdę poważne błędy, co na pewno nie wpływa pozytywnie na dyscyplinę. Co do sytuacji z bramką Bartka, to po tym jak zobaczyłem tę sytuację kilkanaście razy, powiem tak: sędziowie po prostu nie mogli uwierzyć, że bramkarz może strzelić bramkę i stwierdzili, że musiał widocznie być faul... Dobrze, że podobnie nie myśleli rozjemcy meczu eliminacyjnego Mistrzostw Świata: Polska - Rumunia, bo nie cieszylibyśmy się z hat-tricka Bartka Nawrata. A co do sytuacji z moją kartką, to aby w pewnym sensie nie „kopać leżącego”, opowiem to trochę humorystycznie. Wbiegłem na boisko trochę uspokoić Krzyśka Burneckiego (kierownika drużyny – przyp. MH), którego nie widziałem na parkiecie w meczu ligowym od siedmiu lat, kiedy jeszcze razem graliśmy (śmiech) i zapytać sędziów o tą kontrowersyjną sytuację. Sędzia Dariusz Smolarek, który stał nieco dalej ruchem ręki przywołał mnie do siebie, podszedłem do niego i usłyszałem, że był faul, odwracam się aby wrócić na ławkę, a tu sędzia Sylwester Baryczkowski daje mi kartkę za to, że podszedłem do sędziego Smolarka. Mimo różnicy zdań sędziowie jednak kartkę utrzymali... Najbardziej w tym wszystkim żal mi Bartka, który grał świetny mecz i mógł zapewnić nam wygraną. Pamiętałby na pewno ten występ do końca życia, a tak pozostał duży niesmak...

MH/foto-archiwum: PM

Komentarze: