Remisowy debiut zanotowały drugoligowe rezerwy futsalowego Rekordu.

Kamionka Mikołów – Rekord II Bielsko-Biała 3:3 (0:1)

Gole dla Rekordu II: Skrzypiec, Skipioł, Sz. Jastrzębski po 1

Rekord II: Szczepańczyk – Skipioł, Sojka, Skrzypiec, Gaudyn, Balcarek, Borowicz, Cichy, Sz. Jastrzębski, Małyjurek, Ł. Jastrzębski

-- Jak na oficjalny debiut ligowy, cztery wspólnie odbyte treningi oraz fakt, że dopiero niedawno chłopcy zeszli z boisk trawiastych, to muszę ten występ uznać za udany – ocenił postawę zespołu Piotr Jaroszek, szkoleniowiec „dwójki” Rekordu. Skład drugoligowego nowicjusza został całkowicie oparty na graczach, którzy w barwach bielskiego klubu zdobyli multum medali Młodzieżowych Mistrzostw Polski w futsalu, w różnych kategoriach wiekowych. Zatem niemałe doświadczenie wyniesione z parkietów ten zespół już ma. I było to widoczne na starcie spotkania z przewodzącą w tabeli ekipą mikołowian. Spokojna, rozumna gra bielszczan została zwieńczona pod koniec pierwszej części golem Krzysztofa Skrzypca. Jeszcze pomyślniej dla debiutantów wydawał się układać mecz po przerwie, po bramce autorstwa Marka Skipioła. Dopiero wówczas miejscowi rzucili na szalę wszystkie swoje umiejętności. „Biało-zieloni” pogubili się pod naporem gospodarzy. Strata trzech goli z rzędu mogła podłamać przyjezdnych. Przy jednobramkowej przewadze Kamionki goście zostali zmuszeni do gry w końcowych fragmentach z lotnym bramkarzem – Mateuszem Gaudynem. Choć tego wariantu bielszczanie wcześniej nie trenowali, to jednak zdołali w 38. minucie doprowadzić do wyrównania. Remis nikomu nie przyniósł pełni satysfakcji, nikogo też nikogo nie rozczarował.

Pomeczowa opinia trenera – Piotr Jaroszek: - Jesteśmy wciąż na etapie poznawania się, nie mieliśmy zbyt wielu okazji do potrenowania, tym bardziej cieszę się z postawy chłopaków i debiutanckiego punktu. Cieszy mnie dobrze rozegrany okres gry z lotnym bramkarzem, mogły się również podobać stałe fragmenty w naszym wykonaniu. A trzeba zaznaczyć, że nad tymi elementami nie mieliśmy jeszcze okazji pracować. Więcej w tym było spontaniczności i improwizacji niż przygotowania, ale wyszło – fajnie. Dopadł nas kryzys trwający pięć, może siedem minut w drugiej połowie, poddaliśmy się pressingowi rywali. Ale w końcówce wszystko wróciło do normy. Krótko mówiąc – jestem zadowolony.

TP

Komentarze: