Przypieczętował wygraną w meczu na szczycie z Red Devils Chojnice, zdobywając swoją pierwszą bramkę w tym sezonie.

O swoim miejscu na boisku i wrażeniach z ostatniego meczu opowiada Michał Marek.

Trener Andrzej Szłapa, dosyć często podkreśla Twoją boiskową uniwersalność. Grałeś już praktycznie na każdej pozycji, na której czujesz się najlepiej?

- Tak jak w poprzednich sezonach, tak i w niedzielę zagrałem jako pivot. W bieżących rozgrywkach trener wystawiał mnie również na pozycji rozgrywającego, ale ocena mojej gry na tej pozycji nie należy oczywiście do mnie. Osobiście gdybym miał wybierać to postawię na pivota.

Niedzielny mecz był taki jak się spodziewaliście?

- Oczekiwaliśmy trudnego spotkania i takie niewątpliwie było, bardzo dużo walki, biegania, na pewno ciężki mecz, w którym nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę punktów i to się udało.

Coś byś poprawił w naszej grze?

- Ciężko powiedzieć, to nie moja rola, trener nasze poczynania obserwuje z boku i na pewno będzie miał swoje uwagi. Chociaż jak się to mówi - zawsze może być lepiej - mimo, że zdobyliśmy trzy punkty.

A minusy w waszej postawie?

- Nie pierwszy raz - druga połowa, nie wiem czy wynika to ze zbyt małej koncentracji, czy może trochę opadliśmy z sił. Chojnice to wykorzystały i trochę nas „przycisnęły”. Na pewno też nie było łatwo grać z pięcioma faulami na koncie, każde spóźnienie mogło skutkować przedłużanym rzutem karnym.

Za nami pierwsze trzy ligowe kolejki. Zaskoczył cię ktoś na starcie rozgrywek?

- Pozytywnie na pewno Nbit. Jako beniaminek trzymają się ścisłej czołówki nie mając na koncie porażki. Na razie grają więc bardzo stabilnie, a co będzie dalej to zobaczymy, to jednak dopiero początek sezonu. Natomiast na minus - chyba Clearex Chorzów, wygląda na to, że przed sezonem „balonik” został zbytnio nadmuchany. Mimo nazwisk, które moim zdaniem powinny upoważniać do gry o mistrzostwo Polski, na razie wygląda to dość słabo w wykonaniu tej drużyny.

MH/foto: Paweł Mruczek

Komentarze: