W rewanżu bielszczanie byli jeszcze bliżsi wygranej, ale po raz wtóry minimalnie lepsi okazali się aktualni mistrzowie Czech.

ERA-PACK Chrudim – Rekord Bielsko-Biała 2:1 (0:0)

Rekord: Kałuża – Janovsky, Douglas, Polasek, Franz, Vakhula, Marek, Łysoń, Kmiecik, Szymura, Machura

0:1 Janovsky (30. min.)

1:1 Kovacs (33 min.)

2:1 Slovacek (37. min.)

To było już ósme spotkanie bielszczan z 11-krotnym mistrzem Czech na przestrzeni ostatnich lat. I znów rywale okazali się minimalnie lepsi, tym razem o jednego gola.

Pierwsza odsłona sobotniej konfrontacji toczyła się pod znakiem przewagi gospodarzy. To nie było już tak dobre 20 minut w wydaniu bielszczan, jak otwarcie meczu piątkowego. Niemniej pozytywy były trzy. Pierwszy – połowa meczu bez straconego gola. Drugi, to wyśmienita gra w bramce Michała Kałuży, któremu  -  dla sprawiedliwości oddajmy – w sukurs przyszły w tym fragmencie poprzeczka i słupek. Wreszcie trzeci jaśniejszy moment – wyborna okazja bramkowa Rafała Franza z 8. minuty, której jednak snajper Rekordu nie zamienił na gola. Jeszcze lepiej zapowiadała się dla bielszczan druga część meczu, w której napór czesko-brazylijskiej mieszanki ERA-PACK’u zelżał, a sami zdołali objąć prowadzenie. Przy rzucie rożnym Radka Polaska obrońców Chrudima zaabsorbował Kamil Kmiecik, dzięki czemu niepilnowany Jan Janovsky ulokował piłkę bramce strzałem po ziemi. Niezbyt długo trwała radość „rekordzistów”. Po indywidualnej akcji Michala Kovacsa na tablicy wyników widniał już remisowy rezultat. Rozochoceni tym efektownym trafieniem gospodarze poszli za ciosem. Na otwarcie 37. minuty meczu Max nieskutecznie próbował zaskoczyć M. Kałużę, który jednak nie miał szans przy dobitce Mateja Slovacka. Przez nieco ponad dwie minuty próbowali jeszcze bielszczanie wyrównać grając z „lotnym” bramkarzem, co jednak nie przyniosło spodziewanego efektu.

TP/foto: archiwum

Komentarze: