Z dwóch rekordzistów biorących udział w eliminacjach do mistrzostw Europy, jeden nadal pozostaje w grze.

Jan Janovsky bo o nim mowa, wraz z reprezentacją Czech o awans do europejskiego czempionatu walczył w słoweńskim Laško. W krótkiej rozmowie popularny „Honza” opowiada o swoich wrażeniach z turnieju eliminacyjnego.

Zajęliście w turnieju drugie miejsce. Z jakim nastawieniem jechaliście do Słowenii. Czy ta lokata was zadowoliła? Jak końcowy rezultat został odebrany w waszej reprezentacji?

- Druga pozycja w tym turnieju to był dla nas taki plan minimum i udało się go zrealizować. Zakładaliśmy bowiem wygrane z Francją i Norwegią i z tym nie było większych problemów. Przyznam jednak szczerze, że gospodarze byli poza naszym zasięgiem, zasłużenie wygrali turniej, mimo że tak naprawdę w każdym meczu grali zaledwie szóstką zawodników w polu. Chociaż praktycznie całą drugą połowę w meczu ze Słowenią graliśmy z wycofanym bramkarzem, to jednak niczego to nie zmieniło – byli po prostu lepsi.

Macie jakieś swoje typy na baraże? Z kim chcielibyście zagrać?

- Trudno powiedzieć... Tak naprawdę na tym etapie słabych już nie ma, ale wydaje się, że wylosowanie reprezentacji Węgier lub Białorusi byłoby najkorzystniejszym dla nas rozwiązaniem.

Jak oceniasz ten turniej? Organizację, halę, kibiców?

- Samo miasteczko bardzo przyjemne, organizacja, hotel - na świetnym poziomie, hala fajna, ale niestety nie było zbyt wielu kibiców. Hala mogła pomieścić około 1500 osób, ale nawet na mecze Słoweńców nie wypełniała się w całości. My jednak nie narzekaliśmy – przyjechała spora grupa kibiców z Czech, którzy w każdym meczu głośno nas dopingowali, co na pewno nam pomagało.

MH / Foto: PM

Komentarze: