Trochę o Chorzowie, trochę o Chrudimie i co nieco o AZS-ie – w rozmowie Piotrem Szymurą.

Nie udała się rekordzistom piątkowa wyprawa do Chorzowa. Mimo tego, że jako pierwsi zdobyli w tym spotkaniu bramkę, to z boiska schodzili pokonani. Zdecydowanie przyjemniej rozmawia się po odniesieniu zwycięstwa, niż po porażce. Wytłumaczenie takiej, a nie innej postawy bielszczan spadło na barki kapitana drużyny Piotra Szymury.

W drugim kolejnym meczu zdobywamy tylko jedną bramkę. O ile z Remedium Pyskowice wystarczyło to do odniesienia zwycięstwa, to z Cleareksem już nie. Czy problem leży tylko w skuteczności?

- Wydaje mi się, że w obu tych meczach po prostu słabiej zagraliśmy. Praktycznie w każdym aspekcie nie było idealnie. Oczywiście skuteczność była sporym mankamentem, ale to jest taki standardowy powód, na który łatwo zwalić winę za porażkę. Gdy „nie wchodzą” pierwsze dwie, czy trzy okazje, trzeba ich po prostu stworzyć więcej i „coś wejdzie".

Przez pierwszych dwanaście minut trudno było mieć do waszej gry jakiekolwiek pretensje, oczywiście poza brakiem zdobyczy bramkowych. Potem było już zdecydowanie słabiej. To ponownie analogia do meczu z Remedium - co według Ciebie jest przyczyną?

- Myślę, że graliśmy z bardzo wybieganymi drużynami i nie trzymaliśmy się tego co sobie przed meczami założyliśmy. Niepotrzebnie wdaliśmy się z nimi w "bieganinę" po całym parkiecie, a sami dość szybko pozbywaliśmy się piłki. To powodowało upływ sił i pewnie lekką frustrację, stąd w dalszej części meczu nie wyglądaliśmy tak dobrze jak na początku.

Praktycznie bezpośrednio po meczu ligowym udaliście się do Czech, by wziąć udział w turnieju Mitropa Futsal Cup w Chrudimie. Jak ocenisz występ Rekordu i czy uważasz, że takie wyjazdy są potrzebne drużynie?

- Zacznę od tego, że bardzo fajnie, iż staliśmy się na tyle uznaną marką w tej części Europy, że jesteśmy zapraszani na takie turnieje jak w Chrudimie, czy ten sierpniowy we Lwowie. Możliwość zagrania ze stałymi uczestnikami Elite Round futsalowej Ligi Mistrzów, to bezcenne doświadczenia.
Z samym wyjazdem było tak, że nie byliśmy zachwyceni terminem, bo przecież pod koniec sezonu trzeba było w trzy dni rozegrać trzy mecze. Ale w kontekście dwóch słabszych spotkań jakie zagraliśmy w ostatnim czasie uważam, że wyjazd był bardzo udany. Mieliśmy czas porozmawiać i od razu wypróbować pewne elementy, które ostatnio szwankowały. Myślę, że zaprezentowaliśmy się z dobrej strony, a sam mecz finałowy stał na niezłym poziomie. To już nasza kolejna konfrontacja z mistrzem Czech i niestety kolejna porażka. Ale mam nadzieję, że w końcu ich ogramy. Może w jakimś jeszcze ważniejszym meczu?

- Występujący bez kilku podstawowych zawodników AZS UŚ Katowice sprawił sobie i przy okazji nam spory prezent, remisując ze szczecińską Pogonią. W Bielsku-Białej AZS zagra już w pełnym składzie. A jaki Rekord zobaczymy w niedzielę - ten z Chrudima, czy ten z Chorzowa?

Szczerze powiem, że większość z nas uznawała za faworytów tego spotkania Pogoń. Tym bardziej, że słyszeliśmy o problemach kadrowych katowiczan. Tym większy dla nich szacunek, że w tak trudnej sytuacji potrafili urwać punkty wiceliderowi. Dla nas to dobra i z drugiej strony powiedziałbym ostrzegawcza informacja. Dobra, bo wiadomo, że mimo porażki utrzymaliśmy się w fotelu lidera. A ostrzegawcza, gdyż widać, że AZS jest mocny i na pewno czeka nas bardzo ciężkie zadanie w niedzielę. Ale wierzę, że gorsze chwile już za nami i pokażemy taką grę, do której w tym sezonie przyzwyczailiśmy i kibiców i samych siebie.

MH

Komentarze: