Rozmowa niebanalna

„Kopacz, nauczyciel, artysta” – pod takim tytułem ukazał się na portalu sportowebeskidy.pl wywiad z Mateuszem Żyłą, byłym piłkarzem Rekordu i czynnym pedagogiem SMS BTS Rekord.

Oto krótkie fragmenty tej ciekawej rozmowy, której całość znajdziecie TUTAJ.

Z naszym kolejnym gościem wtorkowej STREFY WYWIADU spotkaliśmy się na terenie… szkoły. Mateusz Żyła, aktualnie zawodnik czechowickiego MRKS-u, jest nauczycielem języka polskiego w Szkole Mistrzostwa Sportowego Rekord.

SportoweBeskidy.pl: Przez ponad pół roku nie grałeś w piłkę, doznałeś poważnej kontuzji. Jak sobie radziłeś w tym trudnym dla każdego sportowca okresie?
Mateusz Żyła: Bardzo dobrze, ponieważ mam wiele zainteresowań. W życiu kieruję się pasją… Ale z pewnością był to trudny moment. Kontuzji doznałem pod koniec lutego, w ostatniej fazie okresu przygotowawczego. Nie opuściłem wcześniej żadnego treningu. Chciałem dobrze przygotować się do sezonu. Wiedziałem, że przede mną i przed zespołem ciężka runda. Niestety zerwałem ścięgno Achillesa, paradoksalnie w meczu z juniorami Rekordu. Do teraz, kiedy sobie przypominam ten moment, przed oczami robi się szaro. Pierwsza diagnoza w szpitalu wojewódzkim była bardzo optymistyczna. Trzy dni później pojechałem do kliniki Galen, do profesora Ficka, który stwierdził, że jeśli chcę grać jeszcze w piłkę, to muszę się poddać zabiegowi, bo ścięgno jest rozerwane w osiemdziesięciu procentach. Zaufałem profesorowi Fickowi, bo to nie tylko wielki fachowiec (…). Dwa tygodnie temu zagrałem w meczu ligowym po siedmiu miesiącach przerwy. Tak jak wspomniałem, rozbrat z piłką znosiłem jednak bardzo dobrze. Moje życie jest wielobarwne, dlatego bez większych problemów radziłem sobie bez futbolu.

SportoweBeskidy.pl: Nie samą piłką żyjesz zatem…
M.Ż.: Żyję na pograniczu dwóch światów. Z jednej strony jest świat futbolu, z drugiej świat szeroko pojętej sztuki. Interesuję się muzyką, literaturą, malarstwem. Świat artystyczny mocno mnie angażuje. Lubię penetrować krainy Beksińskiego, Witkacego… Ostatnio pozostaję pod wrażeniem najnowszej płyty zespołu Slayer. Jeszcze bardziej dobija mnie Natalia Przybysz swoim albumem „Prąd”. To artyzm najwyższych lotów! Ponadto, jestem w trakcie pracy nad dwiema książkami. Zabieram się za doktorat. Mam co robić. W tym wszystkich jestem trochę rozdwojony. Czasami odczuwam trudy żonglerki świadomością językową. Wiadomo, tu piłkarska szatnia, a nazajutrz lekcja polskiego. Muszę być czujny.

SportoweBeskidy.pl: Mateusz Żyła – piłkarz, a w dalszej kolejności nauczyciel czy nauczyciel i piłkarz, a może kolejność nie ma dla ciebie znaczenia?
M.Ż.: Mam spory problem z określeniem samego siebie. Stwierdzenie, że jestem kopaczem, nauczycielem, błaznem albo wędrowcem byłoby drogą na skróty. Cały czas poszukuję odpowiedzi na pytanie: „kim jestem?”. W społeczeństwie przyzwyczailiśmy się do szufladkowania osób, do wizytówek. Staram się wyłamywać te ramy. Ktoś mnie może nazywać nauczycielem lub kopaczem. Ok., nie ma problemu. Z premedytacją używam określania „kopacz”, ponieważ w Polsce nie ma piłkarzy z prawdziwego zdarzenia. Są lepsi i gorsi kopacze. Wielu moich kolegów może się na mnie obrazić, ale cóż…(…)

(…)SportoweBeskidy.pl: Jesteś nauczycielem w szkole sportowej. Jak oceniasz twoje relacje z uczniami-sportowcami?
M.Ż.: Krótko mówiąc, mają ze mną przechlapane (śmiech). Może Pan ich spytać. Właśnie przed chwilą jeden z nich wypożyczał Quo Vadis (śmiech). Skoro ja potrafię łączyć piłkę z nauką, to wierzę, że oni również. Mają ze mną ciężko, ponieważ jestem osobą wymagającą – także wobec siebie. Jeśli chodzi o piłkę, to mam im sporo do powiedzenia w tym temacie, ale na lekcjach języka polskiego nie rozmawiamy zbyt dużo o sporcie. Skupiam się przede wszystkim na tym, żeby pobudzić ich wyobraźnię. Nie chciałbym, aby ich rzeczywistość ograniczała się do zielonego prostokąta, do boiska (…).

(…) SportoweBeskidy.pl: Po sezonie 2012/2013 podjąłeś decyzję o powrocie do klubu, którego jesteś wychowankiem. Z III-ligowego Rekordu Bielsko-Biała przeniosłeś się do MRKS-u Czechowice-Dziedzice, który z hukiem spadł z IV ligi. Dlaczego?
M.Ż.: Cieszę się, że padło to pytanie. W pewnym momencie zauważyłem, że moje życiowe potrzeby nie licują z tym, co przeżywam na co dzień. Grałem w BKS-ie i Rekordzie… Był to okres schyłku mojej formy. Z czego to wynikało? Podejrzewam, że właśnie z niezadowolenia codziennością. Przecież nie zapomniałem jak się gra w piłkę. W młodzieżowych reprezentacjach Polski, w GKS-ie Tychy i w Sandecji Nowy Sącz pokazałem, że coś tam potrafię. Kiedy żegnałem się z Rekordem, powiedziałem prezesowi Januszowi Szymurze, że żaden zawodnik, nawet najlepszy, nie jest w stanie dać klubowi tyle, ile wychowanek. Dlatego też wróciłem do Czechowic, choć otrzymałem oferty z wyższych lig, znacznie lepsze finansowo. Stwierdziłem jednak, że fajnie będzie zrobić sentymentalny krok (…).

KB/foto (archiwum): Paweł  Mruczek

 

SPONSOR TECHNICZNY: PARTNERZY: PATRONI MEDIALNI: