Przyszedł do naszego klubu przed sześciu laty.

Od tego czasu miał okazję współpracować z czterema szkoleniowcami i można powiedzieć, że każdy z nich ustalanie składu rozpoczynał od jego nazwiska. Po ciężkiej kontuzji jakiej doznał w poprzednim sezonie w tym, aż do ostatniej jesiennej kolejki, urazy go omijały. Spotkania z Cleareksem Chorzów jednak nie dokończył - po pechowym starciu z Mateuszem Omylakiem, zmuszony był przedwcześnie opuścić boisko.

Oto krótka rozmowa z Pawłem Machurą - o meczu, jubileuszu i latach spędzonych w Rekordzie.

Nie pograłeś zbyt długo w meczu z Cleareksem, ale zdążyłeś strzelić bramkę. Dodajmy, że bramkę nietuzinkową, dość istotną w Twojej przygodzie z ekstraklasą futsalu?

- Zgadza się. Ogromnie się cieszę, że zdobyłem 150 bramkę w ekstraklasie. Jasne, że ktoś może powiedzieć, że to wcale nie jest dużo, ale ja się cieszę z każdej bramki, jaką uda mi się strzelić. Ta jest na pewno dla mnie wyjątkowa - taki mój okrągły jubileusz. Tym bardziej się cieszę, że padła ona w meczu z Cleareksem.

Są na Twoim koncie bramki, które w jakiś sposób szczególnie pamiętasz? Najładniejszą czy może najważniejszą?

- Specjalnie nie zwracam uwagi na ich urodę, natomiast mogę powiedzieć, że jest bramka, którą pamiętam w sposób szczególny w swojej przygodzie z futsalem. To ta zdobyta w Chojnicach, która dała nam wygraną 1:0, a taki rezultat zapewnił nam tytuł Mistrza Polski. Poza tym nie przywiązuję specjalnej wagi do zdobywanych bramek, cieszę się z każdej. Bardzo ważne jest dla mnie, że ponad połowę swoich goli, bo 77 zdobyłem dla Rekordu. Mam nadzieję, że na tych zdobyczach nie skończę. Prezes Janusz Szymura, to jest osoba, która zasługuje na to, żebym swoimi golami mógł się odwdzięczać za to, że tutaj gram. Jestem bardzo zadowolony, że trafiłem przed paru laty do Rekordu. Było to po awansie z I-ej ligi. Niektórzy bardzo się dziwili, wręcz mi odradzali, a ja z perspektywy czasu mogę powiedzieć jedno - żałuję, że do Rekordu nie przyszedłem wcześniej. W tamtym sezonie, jako beniaminek zdobyliśmy czwarte miejsce, więc wcale nie było najgorzej.

Większość meczu z Cleareksem zmuszony byłeś oglądać z boku. Jak oceniasz naszą grę w tym spotkaniu?

- No, cóż nie był to moim zdaniem porywający futsal w naszym wykonaniu. Z drugiej strony, po tej pechowej w moim przekonaniu porażce na Gattcie, dla nas w tym ostatnim spotkaniu najważniejszy nie był styl, a to by sięgnąć po trzy punkty i w spokoju móc się przygotowywać do drugiej rundy. Ja uważam, że ten mecz trzeba było po prostu wygrać. Wygraliśmy i to jest najważniejsze.

A uważasz, że w całej rundzie jesiennej można było „ugrać"”coś więcej? Mamy 23 punkty, o jeden mniej niż Gatta. Mogło być lepiej?

- Każdy może żałować, nie tylko my. W końcu były do zdobycia 33 punkty, a my mamy dziesięć mniej. Ktoś inny mógłby powiedzieć, że zdobyliśmy aż 23. Jednak patrząc na to o co gramy, czyli mistrzostwo Polski, można uznać, że jednak dziesięć straciliśmy. Nie, nie powiedziałbym, że jakiś mecz wybitnie nam nie wyszedł, w każdym trzeba dać z siebie sto procent. Jeżeli w którymś momencie zabraknie koncentracji, zawiedzie skuteczność, czy przytrafi się słabszy dzień, to wynik może być nie taki jakbyśmy chcieli. Ale to jest urok sportu, piłki - każdy wychodząc na boisko chce wygrać, wynik zawsze jest sprawą otwartą. Ja uważam, że to jest w sporcie piękne, bo gdyby końcowy rezultat był znany przed sezonem - kto ma być pierwszy, a kto trzeci to nie miałoby to sensu.

Czołówka strzelców wszech czasów Futsal Ekstraklasy (na 1.06.2015 r.) – TUTAJ

MH/foto: Paweł Mruczek

Komentarze: