W 8 kolejce ekstraklasy futsalu biało-zieloni ponieśli w Chorzowie porażkę.

Clearex Chorzów - Rekord Bielsko-Biała 4:3 (3:1) koniec meczu

1:0 Łopuch (4. min.)

1:1 Szymura (8. min.)

2:1 Grecz (9. min.)

3:1 Wojtyna (20. min., z przedłużonego rzutu karnego)

3:2 Polasek (23. min.)

4:2 Salisz (26 min., z rzutu wolnego)

4:3 Marek (39. min.)

Rekord: Brzenk (Nawrat) - Janovsky, Popławski, Polasek, Franz, Szymura, Szłapa, Łysoń, Marek, Biel, Kmiecik

Nie udało się biało-zielonym odczarować chorzowskiej hali – po raz kolejny niestety wracamy stamtąd bez zdobyczy punktowej. Początkowe dwie-trzy minuty w wykonaniu rekordzistów nie były najgorsze – już w 14 sekundzie piłkę po strzale Radka Polaska, zmierzającą w „okienko”, wybił Paweł Pstrusiński, następnie przed szansą stanął Rafał Franz a bramki strzelonej przez Artura Popławskiego nie uznali sędziowie. Ale potem z każdą minutą było już coraz gorzej.

 Pod koniec czwartej minuty pogubiła się w defensywie cała czwórka Rekordu, co pozwoliło Piotrowi Łopuchowi na zdobycie pierwszej bramki w tym spotkaniu. Odpowiedzieć udało się niespełna cztery minuty później - tym razem fatalnie rozegrany rzut rożny przez chorzowian, z kontratakiem ruszył Michał Marek, szybko „podłączył” się także Piotr Szymura i to właśnie kapitan bielszczan doprowadził do wyrównania. Radość trwała jednak bardzo krótko bo raptem 40 sekund – tym razem strzałem spod linii bocznej popisał się Michał Grecz i Clearex znów objął prowadzenie, którego jak się później okazało, nie oddał już do końca spotkania. Ostatni gol zdobyty w tej części gry to konsekwencja szóstego przewinienia po naszej stronie, przed szansą zdobycia bramki z przedłużanego rzutu karnego stanął Daniel Wojtyna i ją wykorzystał.

 Reprymenda, jakiej niewątpliwie udzielił swym podopiecznym w przerwie meczu trener Adam Kryger podziałała, przynajmniej na kilka minut. Dość szybko udało się zdobyć kontaktową bramkę - Polasek wykorzystał podanie Jana Janovskiego z rzutu rożnego i z bliska pokonał Pstrusińskiego. Po tym trafieniu jeszcze okazje Franza (broni Pstrusiński) i Popławskiego (poprzeczka), ale zamiast wyrównania nastąpiła strata czwartej bramki i Wojciecha Łysonia, który ujrzał czerwoną kartkę za faul na Mariuszu Segecie. W osłabieniu rekordziści grać nie mieli okazji, ponieważ z rzutu wolnego celnie uderzył Krzysztof Salisz i broniący w drugiej połowie Bartłomiej Nawrat skapitulował. Po tej sytuacji z bielszczan „uszło powietrze” i już w zasadzie do końca meczu nie potrafili się odnaleźć.

 Ich ataki, podobnie jak w pierwszej połowie, były długimi okresami zbyt statyczne, zupełnie pozbawione dynamiki, a w grze brakowało agresji i woli walki, którą prezentowali konsekwentnie grający rywale. Nie pomogły zmiany – na boisku pojawili się Łukasz Biel i Kamil Kmiecik - kolejne dziesięć minut to przysłowiowe „bicie głową w mur” przerywane co jakiś czas groźnymi kontratakami Clearexu, których zawodnicy z Chorzowa na szczęście nie potrafili należycie wykończyć. Ostatnie cztery minuty to gra naszej drużyny z „lotnym” bramkarzem, zakończona zdobyciem bramki. Akcję po zagraniu Polaska wykończył Michał Marek. Była jeszcze szansa na remis – na 20 sekund przed końcem strzał Polaska w świetnym stylu obronił jednak Pstrusiński.

 Zasłużona wygrana gospodarzy, nasz zespół w niczym nie przypominał tego sprzed tygodnia, zagrał dokładnie tak jak w ubiegłorocznych spotkaniach w hali przy Dąbrowskiego w Chorzowie i z identycznym finalnie efektem. Był to jeden z tych meczów, o których lepiej szybko zapomnieć by już w przyszłą sobotę w spotkaniu z KGHM Euromasterem Chrobry Głogów wrócić na „właściwe tory”.

Komentarze: