Aktualności - Futsal

GKS Tychy - Rekord Bielsko-Biała 2:4 (1:3)

W meczu wyjazdowym drugiej kolejki rundy rewanżowej Rekord Bielsko-Biała pokonał GKS Tychy.

GKS Tychy - Rekord Bielsko-Biała 2:4 (1:3)

0:1 Szymura (8 min.)

1:1 Biernat (9 min.)

1:2 Szymura (12 min.)

1:3 Szłapa (20 min.)

2:3 Myszor (34 min.)

2:4 Brzenk (40 min.)

Rekord: Brzenk - Łysoń, Marek, Szłapa, Szymura; Machura, Franz, Polasek, Mentel; Bubec, Popławski, Dura

Zdobyte w Tychach trzy punkty, zaraz po meczu jednym zdaniem skwitował grający drugi trener Rekordu Andrzej Szłapa - Takie spotkania też trzeba wygrywać.

Wydaje się jednak, że parę uwag z trenerem Adamem Krygerem do swojej drużyny będą mieli. Nie ma co ukrywać – nie byliśmy świadkami wybitnego widowiska, a gra rekordzistów ze szczególnym uwzględnieniem braku skuteczności, nie była zachwycająca.

Rozpoczęło się obiecująco, w początkowych minutach biało-zieloni stwarzali kilka naprawdę wyśmienitych sytuacji do objęcia prowadzenia, by wspomnieć tylko okazję Radka Polaska czy strzał Michała Marka, po którym piłka odbiła się od słupka. Niejako zwieńczeniem tego fragmentu gry był gol zdobyty przez Piotra Szymurę, który dołożył nogę do zagrania M. Marka, a piłka wpadła do siatki mimo interwencji Zbigniewa Modrzika. Wyglądało nieźle, w końcu pojawił się również efekt bramkowy, więc powinno być już „z górki”. Nic bardziej mylnego – półtorej minuty po objęciu prowadzenia przez naszą drużynę mieliśmy ponownie remis – strzałem z kilku metrów nad rękoma Krystiana Brzenka popisał się Fabian Biernat. Prawdą jest, że taki rezultat nie był do końca sprawiedliwy, średnio na trzy sytuacje rekordzistów przypadała jedna tyszan, ale jak wiemy, liczy się to co „w sieci”. Tak więc z tzw. posiadania piłki, a było ono zdecydowanie po stronie zawodników Rekordu, niewiele wynikało.

Strzelecki marazm przerwał dopiero Szymura, jeden z najbardziej aktywnych rekordzistów w pierwszej połowie, a już na pewno najskuteczniejszy. W 12 minucie „zakręcił” dwoma obrońcami GKS-u, po czym płaskim strzałem posłał piłkę do siatki, między nogami nieco zasłoniętego Modrzika. Aktywa tyszan do tej pory to głównie mniej lub bardziej udane próby strzałów z dystansu lub kontrataki. Próbował m.in. w 14 minucie Sławomir Maławy – Krystian Brzenk odbił piłkę na rzut rożny, a trzy minuty później, po kontrataku i podaniu Maławego „setkę” zmarnował Piotr Myszor. Z kolei pod drugą bramką próbowali m.in. Paweł Machura (broni Modrzik), Polasek, który marnuje idealną sytuację w 15 minucie, czy Szymura mający w 16 minucie ogromną szansę na skompletowanie hat tricka.

Jeszcze okazja w akcji 3 na 2 dla biało-zielonych, którą sam postanowił rozegrać Wojciech Łysoń (broni Modrzik) i obie drużyny mogły powoli myśleć o przerwie. Jednak nasza drużyna grała do końca i to dosłownie. Po świetnym odegraniu piłki przez M. Marka, równie udanym zagraniem popisał się Szłapa. Podcięta przez niego piłka przeleciała nad interweniującym Modrzikiem i wpadła do bramki w momencie gdy do końca gry w pierwszej połowie pozostało... osiem setnych sekundy!

Mogło być wyżej, komentowano na trybunach, ale w sumie my nie mieliśmy na co narzekać. Obserwując grę w drugiej połowie, można się już było irytować. Oba zespoły broniły na swojej połowie, nadal przewaga po stronie naszej drużyny, tyszanie w ataku pozycyjnym w zasadzie nie byli w stanie rekordzistom zagrozić. Ale... no cóż, jeżeli uznamy, że w pierwszej połowie skuteczność zawodników Rekordu była nikła, to w drugiej połowie w zasadzie żadna. Oczywiście, gdy prowadzi się dwiema bramkami, można pozwolić sobie na to, by nie strzelać kolejnych, a mecz i tak zostanie wygrany. Pod warunkiem wszakże, że rywal nie strzeli również żadnych bramek. Niestety przy swych nieskutecznych zapędach ofensywnych, biało-zieloni zbyt często zapominali o obronie. Gdyby tylko lepiej rozwiązali swoje akcje np. Piotr Myszor (sam na sam w 28 minucie), Jacek Włoch – sam przed Brzenkiem w 29 minucie, czy Paweł Myszor w 35 minucie mogło być niewesoło. Rekordziści swoich „setek” mieli bez wątpienia więcej, jednak żadnej z nich nie potrafili wykorzystać, a próbował pokonać Modrzika w zasadzie każdy z naszych zawodników, z tych którzy pojawili się tego dnia na boisku. Efekt był taki, że kiedy w 33 minucie płaskim strzałem pokonał Brzenka (przy jego sporym udziale) Piotr Myszor zaczęło się robić nerwowo. Znów seria  niewykorzystanych okazji, ale za wyjątkiem wspomnianej sytuacji Pawła Myszora, wszystkie po stronie Rekordu. W końcu nadeszła ostatnia minuta i manewr z wycofaniem bramkarza – taką decyzję podjął trener tyszan – Rafał Krzyśka. Po rozegraniu piłki, strzał Patryka Szachnitowskiego, po którym piłka ląduje w rękach Brzenka, a ten natychmiast precyzyjnym kopnięciem umieścił ją w bramce rywali, rehabilitując się za swój błąd przy drugim straconym golu.

No cóż, nie potrafią koledzy z pola przez 20 minut – wyręcza ich bramkarz, czasami też się tak zdarza. Nam wypada się cieszyć, że ten z pozoru łatwy, a w praktyce dość trudny mecz, został wygrany. Do najbliższego spotkania ligowego dwa tygodnie, w najbliższą niedzielę wyprawa na pucharowy mecz do Rzeszowa. Miejmy nadzieję, że do meczu z Pogonią '04 Szczecin, rekordziści odnajdą skuteczność jaką imponowali w pierwszej rundzie.

MH/PS

Komentarze:

następny mecz

Koniec sezonu 2015/2016
Rekord z brązowym medalem MP!
Rekord Bielsko-Biała Rekord Bielsko-Biała

poprzedni mecz

Futsal Ekstraklasa
14.05.2016 r.

3:2 (2:1)

Rekord Bielsko-Biała Red Devils Chojnice

Tabela

M P
1 Gatta Active Zduńska Wola 22 49
2 Pogoń '04 Szczecin 22 45
3 Rekord Bielsko-Biała 22 44
4 Red Devils Chojnice 22 37
5 FC Toruń 22 35
6 Nbit Gliwice 22 29
7 Red Dragons Pniewy 22 26
8 GAF Omega Gliwice 22 26
9 KGHM Euromaster Głogów 22 26
10 Clearex Chorzów 22 23
11 AZS UŚ Katowice 22 17
12 Gwiazda Ruda Śląska 22 9

SPONSOR TECHNICZNY: PARTNERZY: PATRONI MEDIALNI: